Tomasz Rydelek (Puls Lewantu) i Łukasz Przybyszewski o protestach w Iranie
Ostatnie zamieszki w Iranie związane ze śmiercią Mahsy Amini przykuły uwagę mediów. Najprawdopodobniej te protesty i starcia nie wpłyną nazbyt destabilizująco na aparat państwowy, ponieważ mediana wieku irańskiej populacji wynosi 32 lata. Poruszenie większych mas społecznych może być więc zbyt trudne, aby wszcząć większą rebelię, ale nie jest to zupełnie niemożliwe.
Chcemy serdecznie polecić analizę Tomasza Rydelka „Precz z hidżabem, precz z Chameneim, czyli protesty w Iranie”, którą możecie przeczytać na jego blogu Puls Lewantu tutaj.
Poniżej zaś prezentujemy komentarz Łukasza Przybyszewskiego:
Tomasz Rydelek słusznie i poprawnie zaobserwował szereg kluczowych aspektów dla ostatnich zdarzeń, a jego wnioski są właściwe.
Z mojej strony, poza obserwacjami Tomasza Rydelka, uważam, że bardziej wnikliwi czytelnicy powinni zapoznać się także z argumentami demograficznymi oraz ogólnym podsumowaniem działań, które wcześniej podjął irański aparat bezpieczeństwa w celu przeciwdziałania zamieszkom.
Pierwsza sprawa, na którą należy spojrzeć, to struktura irańskiej piramidy demograficznej:
Z tejże piramidy wnioskować możemy, że poza samymi sprawami ubioru i traktowania kobiet, podżegacze musieliby zaadresować szersze spektrum problemów, aniżeli jedynie wymogów prawnych dot. kobiecego ubioru czy traktowania kobiet w ogóle, czy postępowania policji. Po prostu populacja w wieku produkcyjnym jest w przeważającej części zbliża się do wieku średniego. Widać też, że ma dzieci, choć dzietność w Iranie ma tendencję spadkową. Ta grupa wiekowa nie jest zainteresowana jedynie sprawami ubioru kobiet czy ich traktowania.
Oczywiście, jest to ważne, ale najpewniej nie na tyle, aby wyjść, protestować, wszczynać bójki i ryzykować aresztem, utratą zdrowia lub nawet życia. Najprawdopodobniej połączenie idei praw człowieka itp. z aspektami materialnymi, tj. bezrobocia, niskich płac, itd., mogłoby być na tyle skuteczne, aby skłonić większą liczbę ludzi do wyjścia na ulicę. Sęk w tym, że irańskie władze musiałoby albo odciąć transfery pieniężne do uboższych warstw społecznych lub doświadczyć tak silnego kryzysu gospodarczego, że żadne transfery na nic by się nie zdały, a płace przestawałyby zaspokajać nawet podstawowe potrzeby tzw. klasy średniej.
Pamiętać też trzeba, że w ostatnich latach irański aparat bezpieczeństwa podjął szereg działań (organizacyjnych, infrastrukturalnych), które przygotowywały służby porządkowe i ratownicze do zwiększonej efektywności w czasie zamieszek, co często było przepychane jako środki niezbędne do obrony cywilnej, prewencji, ratownictwa, etc. Irańska sieć jest wystarczająco skutecznie kontrolowana i inwigilowana, a ośrodki miejskie są lepiej monitorowane niż wcześniej. Nie można także zapominać, że uniwersytety (a kogóż łatwiej zbuntować, niż studenta, którego sytuacja życiowa i zawodowa stoi pod znakiem zapytania po opuszczeniu uczelni?) mają komórki basidżów (w dużym uproszczeniu milicji obywatelskiej), które skutecznie infiltrują środowisko akademickie i wiele przedsiębiorstw, szczególnie państwowych i parapaństwowych.
Największą szansę na coś na kształt rewolucji obserwowaliśmy w 2009 i 2019-20 (piramidy poniżej). W przypadku 2019-20 głównym motorem były nie sprawy moralne czy polityczne (2009), ale po prostu skok ceny paliw połączony z podżeganiem, w który miały być rzekomo zaangażowane siły skupione wokół byłego prezydenta Iranu, Mahmuda Ahmadineżada. Czy faktycznie bardziej nacjonalistyczne grupy to wspierały, nie wiadomo, ale stopień koordynacji i synchronizacji protestów i zamieszek w 2019-20 był zastanawiający.
Uważam, że na razie nie zanosi się na większe zmiany polityczne w Iranie. Nie uważam natomiast, aby protesty błyskawicznie ucichły lub na pewno nie rozwinęły się w szersze zamieszki, ponieważ inflacja w Iranie jest obecnie wysoka i prawdopodobnie w sierpniu wyniosła ok. 40%-50%. Co ciekawe, Atlantic Council wypuściła niedawno anonimową analizę, która wprowadza w błąd – stwierdzono w niej, że prezydent Iranu, Ebrahim Raisi, miał wyjawić, że prawdziwa inflacja to 60% (w domyśle, że to niby obecna inflacja). Osoba znająca język perski, po zapoznaniu się z tekstem źródłowym, od razu zobaczy, że to fałsz – Raisi stwierdził, że wyniosła 40,5%. Dla Państwa, którzy w większości prawdopodobnie nie znają tego języka, zamieszczam tłumaczenie maszynowe (które o dziwo bardzo poprawia się z roku na rok, ale wciąż nie radzi sobie z miesiącami irańskiego kalendarza, bo szahriwar pokrywa się z końcówką sierpnia i wrześniem):
Niestety, statystykami można manipulować dla celów politycznych, więc jest możliwe, że irańska inflacja jest zaniżana. Jeśli jednak sytuacja będzie poprawiać się w stopniu odczuwalnym, to obecne protesty będą najpewniej wygasać. Nie byłby to ani pierwszy, ani ostatni raz, ale zdarzyć się może, że jednak zmiany wprowadzane przez irańskie władze nie przyniosą ulgi. Kluczowa tu będzie debata nt. budżetu na kolejny rok, która rozpocznie się z końcem listopada br., a potrwa najpewniej do końca stycznia.